Holandia welcome to... cz. 3




Powrót, w sumie przyznaje, ze się stęskniłem za Zuzia, stoi sobie grzecznie w ogródku i odpoczywa..jutro znowu w trasę... niestety w Holandii ma jutro padać... psia jego mac.. nie zgubie się w Rotterdamie.. ech..


Wstaje rano, wcześnie rano, plan jest dojechać do Polski i zanocować gdzieś na miejscu. Mży.. krótkie pakowanie, pożegnanie z Tyrza.. miło było ale czas wracać.. praca, zona, dziecko...

Początek rozgrzewkowy, lekko mży cały czas, ludzie jada do Rotterdamu pracować na cześć i chwałę cywilizacji, korki, na szczęście za chwile odbijam w prawo i korki widzę już tylko po drugiej stronie... nie zaluje juz, ze się nie zgubie w Rotterdamie i tak korki, korki, korki nie pokladlbym motocykla... Krotki postoj na kawe i male sniadanko takie na rozbudzenie się... smiac mi się chce przy scianie snackow, sciana z malymi kasetkami z pasztecikami i innymi takimi... wrzucasz euro otwieraja się wszystkie, mozesz wybrac pasztecik ktory chcesz a reszta się zamyka. Jak bylismy mali specjalizowalismy się w Amsterdamie w otwieraniu czterech na raz za jedno euro ale wtedy bylismy z bratem po prostu malymi barbarzyncami z komunistycznego kraju, ktorzy mieli problem z odkreceniem wody w kranie w cywilizowanym kraju. Teraz z nonszalancja otwieram po prostu jedna kasetke i wcinam kulturalnie jednego pasztecika choc kusi mnie sprawdzic czy daloby rade otworzyc dwa na raz...

Koniec kawy siodlo i jedziemy, pogoda się delikatnie poprawia, droga spowrotem jakby tak szybciej godzina 10.30 mijam restauracje, ktora kiedys byla granica... ogien wjezdzam do matecznika autostrad, prawie slysze jak one się tu rozmnazaja, rosna w sile, skladam im ofiare predkosci z szacunkiem i dostojenstwem... tym razem to ja jade trzecim pasem, 160, 170, 180, 190, 200.. o Boze.. biedny kufer, huk, turbulencje, Zuzia tyle moze? moze..nawet i wiecej, od czasu do czasu i tak musze uwazac na nisko latajace BMW, ale duzo rzadziej.. pogoda idealna lekkie zachmurzenie z przebijajacym od czasu do czasu sloneczkiem.. polykam.. polykam? nie.. pozeram lapczywie kilometry po 100, 200 na raz... nie wiedziec kiedy mija Hannover, Magdeburg, juz za chwile Berlin, pogarsza się pogoda.. zaczyna kropic, krotki stop aby przetrzymac deszczyk w sumie i tak czas obiadu. Nurnbergen wurst... bardzo smaczne siędze i odpoczywam jest 14.00 a ja praktycznie obok Berlina, jest bardzo dobrze w glowie zaczyna switac niesmialo mysl, a moze jednak dzis bede w domu..koncze obiad, kawka i wsiadam na Zuzie, niestety wciaz pada... nic to kropi tylko, autostrady tutaj jakos tak ladnie wchlaniaja wode ze wlasciwie nawerzchnia sucha a przy predkosciach jakie rozwijam to się nie moknie...

Jade, z daleka widze przed soba ciemnosc.. I have bad feelings about this... Krotki dylemat przeczekac burze czy tez nie.. zeglarski nos podpowiada mi, damy rade..no to jak damy rade to damy rade.. wpadam w burze..leje jak z cebra, mogila, wszystko mokre, mgla wodna z samochodow jadacych obok unosi się wysoko powyzej mnie, woda na autostradzie, koniec szybkiej jazdy.. Wolno..Hej!.. Aniol Stroz o co chodzi? slychac tylko chrapanie.. no tak... mocniej sciskam kierownice i staram się jechac bardzo ostroznie.. o jak się ciesze, ze mam nowe opony.. pol godziny zaczyna się przejasniac..no to teraz trzeba się osuszyc.. znacie juz to..160, 170, 180, 190... schne bardzo szybko, po 10 minutach nie ma sladu po deszczu..tankowanie, Zuzia lapczywie polyka benzyne, slysze ja jak stygnie... metalowe elementy wydaja charakterystyczne strzelajace dzwieki, chyba dawno tak w kosc nie dostala... znow ogien, polska granica..

- Aniol wstawaj!
- Ze co? O co chodzi?
- Polska.. robota czeka..
- Polska? Dlaczego? Juz... nie mogles tam zostac, tak pieknie bylo
- Wiesz jak jest, ja kocham te wierzby placzace, te dukty lesne autostradami zwane, dziecieline co pala...
- No tak.. wiem.. kto mnie pokaral polskim motocyklista?
- Ciesz się, referencje bedziesz mial pozniej dobre..
- No tak.. moze mnie do papieza przydziela nastepnym razem - rozmarzyl się Aniol
- Uwazaj zeby nie do Bin Ladena..
- No tak..ale to robota dla prawdziweg pro..
- A ja to nie?
- W sumie tez..

Zaczyna się walka, wojna na koleiny i TIRY.. sa tez plusy fotoradary robia zdjecia z przodu, usmiecham się za kazdym razem jak je mijam, w koncu na zdjeciach ladnie trzeba wyjsc... rozrywkowa okolica Night Cluby i pelno dziewczyn lapiacych stopa po calonocnych imprezach w tych Night Clubach.. takie polskie przygraniczne Las Vegas.. Rozpedzony po autostradach niemieckich wypadam zza zakretu wprost na naszych polskich policjantow na motocyklach..ooops..uprzedzam rozwoj wypadko i macham do nich.. chwila zawachania i zaskoczenia na ich twarzach, usmiech i odmachuja.. na szczescie nie lizakiem.. pedze dalej.. autostrada Wielkopolska..eh..a co mi tam..160,170,180..jak autostrada to autostrada..co jakis czas punkty poboru oplat.. na jednym chcialem byc sprytniejszy i zaczelem zdejmowac rekowiczke juz w kolejce dzieki czemu o malo nie wywinalem orla podjezdzajac do okienka bo mi rekawiczka wypadla, na srodku maz z wyciekajacego oleju, ja na biegu.. uf.. obronilem się Pani w okienku się smieje..eh..ale obciach obcieram pot z czola i biore babola na klate z usmiechem.. gdyby Pani widziala gdzie ja dzis bylem.. Swoja droga producenci oleju maja w Polsce El Dorado..Olej tutaj się wlewa i wylewa w trakcie jazdy... ciekawy jestem jak duzo wiecej oleju zuzywamy wylewajac poprzez wycieki na drodze, w Niemczech czy Holandii nie widzialem najmniejszego sladu oleju na drodze, a tu.. prosze.. blotko z oleju na wiezdzie prawie po kostki..

Strykow.. godzina 18.30... koniec autostrady, teraz dopiero zaczyna się wojna, widze jak Aniol Stroz zaklada okulary ochrone i rekawice robocze podciagajac rekawy i ciezko wzdychajac. Sciemnia się, zostalo mi 140 km do Warszawy jade z predkoscia TIRa jestem zbyt zmeczony by wyprzedzac, zreszta to prawie samobojstwo, widocznosc slaba i tak trzeba uwazac na kozakow, ktorzy w desperackih probach wyprzedzania dokonuja aktow terroru i usilowania zabojstwa, jest ciezko, najgorszy odcinek, koleiny, tiry, wariaci, owady atakujace szybke.. tragedia, robie jeszzce jeden postoj o 20.00 tuz tuz przed Ozarowem, zeby ochlonac..z ogarnietego wojna kraju mowil do was wasz korespondent.. ciekaw jestem ile wydano na drogi w Polsce a ile na wojne w Iraku i Afganistanie.. i ciekaw jestem ilu Polakow zginelo na tych wojnach a ile na drogach.. juz nawet nie winie naszych kierowcow, w tych warunkach kazdy dostanie szalu. Ale o ilez romantyczniej i dostojniej jest pokazywac się na tle wojska i wygrazac Rosji podskakujac zza za wysokiej mownicy niz zajac się robotami drogowymi... Obiecuje sobie, ze sprawdze po powrocie..

Przeklinajac polskie dukty wjezdzam w koncu do Warszawy.. tu juz wszystko znajome.. wreszcie..w Markach jeszcze stuningowany VW Golf sypiacy rdza na prawo i lewo w rytm dyskotekowych rytmow wydobywajacych się z wnetrza zapchanego pryszczytymi lysymi nastolatkami..
Gestykuluja pokazujac sobie nawzajem moj motocykl..ech dzieci..czerwone..pyk.. zielone.. 1..2..3.. chyba stoja.. nie, jada..no tak..tyle ich widzialem.. dom.. zona.. czuje się jak po koncercie rockowym.. po zdjeciu kasku wciaz slysze szum..

- To bylo glupie co zrobiles... jak bylo?
- Zajebiscie...
- Ciesze się, ze juz jestes
- Ja tez


Wyświetl większą mapę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz