Kakao ze Śmiercią


Siedziałem przed komputerem i jak zazwyczaj przed sezonem oglądałem na youtube kompilację wypadków motocyklowych. Takich na serio. Śmierć motocyklisty.. jednego, drugiego, trzeciego, czwartego... latają chromy i plastiki, Rosja, USA, Polska. Pod każdym filmikiem pełno hejterskich komentarzy. Debile, dawcy, kretyni, nieodpowiedzialni... Dno dna, krew i nienawiść. Potem wchodzę na forum i patrzę kto z moich znajomych lub osób z bliskiego otoczenia nie żyje.. Melman maj 2011, AGA czerwiec 2007, Shooya lipiec 2005... Do tego dwóch znajomych z wciąż niesprawną ręką... i wielu, wielu innych...

Z tyłu za mną usłyszałem Anioła:
- Po co ty to robisz? Szczerze mówiąc zupełnie tego nie rozumiem...
- Żeby się bać... i pamiętać o Śmierci...
- O MNIE?



Śmierć jak zawsze pojawiał się bezszelestnie i niezauważalnie, w ręku miał kubek kakao.
Schowałem twarz w dłoniach, szczerze mówiąc to chyba moja wyobraźnia mnie zabije wcześniej.
- Tak o tobie.. - odpowiedziałem zrezygnowany.
- INTERESUJĄCE... OPOWIEDZ WIĘCEJ... MOŻE TY MNIE JEDNAK LUBISZ?
Słowa Śmierci zawsze brzmiały interesująco. O ile można o nich powiedzieć, że "brzmiały" w jakikolwiek sposób ponieważ nie odbierałem ich zmysłem słuchu, one się po prostu pojawiały w mojej głowie. I zawsze wielkimi literami ale to chyba wpływ zbyt dużej ilości książek Pratcheta...

Anioł wyjął butelczynę Jacka Danielsa i rozsiadł się w fotelu.
- No śmiało, śmiało opowiadaj! - uśmiechnął się szyderczo.

Wzruszyłem ramionami.
- Mam neutralny stosunek do śmierci.. Ani cię lubię ani specjalnie nie obdarzam nienawiścią. Po prostu uznaję, że jesteś. Tak samo jak deszcz albo słońce, oczywistym jest, że wolę słońce od deszczu ale nie zmienia to faktu, że nie mam stosunku emocjonalnego do ani jednego ani drugiego.

Anioł podniósł szklaneczkę do ust:
- A nie boisz się?
Zmarszczyłem brwi. Spojrzałem na Śmierć, siedział cicho na rogu biurko taka jakby zamyślona i popijała ciepłe kakao. Pokręciłem przecząco głową.
- Nie...
Anioł uniósł brew.
- Serio nie? Masz dzieci, żonę, plany na przyszłość... przed chwilą sam powiedziałeś po co się epatujesz śmiercią... żeby się bać.
Pokiwałem głową:

- Tak... owszem... ale nie samej śmierci. Swojej brawury, braku rozsądku, nadmiernej fantazji... tego się boję. Widzisz... Masz Bestię.. maszynę z piekła rodem... taką która buduje twoje ego do niebotycznych rozmiarów. Wydaje ci się, że jesteś bogiem, że jesteś ponad przepisami, że się zmieścisz wszędzie, że wyprzedzisz wszystko i wszystkich, w każdej sekundzie to potwierdzasz.. a tu jeden twój błąd i pyk.... wpadasz w ramiona Śmierci... Jest się czego bać, ale trzeba się do tego przyzwyczaić i być rozsądnym. Jeździć wolniej, rozsądniej.. i co z tego że na Bestii.. na Bestii można poszaleć na autostradzie, zamkniętym torze...

- TO NIE ZALEŻY TYLKO OD CIEBIE. - powiedział Śmierć a ja skinąłem głową w odpowiedzi na to.

- Jest takie chińskie przysłowie, chyba kiedyś je znalazłem w chińskim ciasteczku z wróżbami... to taki ich Tymbark, otwierasz butelkę i masz mądrość życiową. Otwórz się na nowe! Zadzwoń do mamy. Uda się. Tylko oni nie muszą tych haseł mieścić na kapslu... Pewnie dlatego są dłuższe. A.. przysłowie.. Przysłowie brzmi: Rozsądny mąż nie martwi się tym na co nie ma wpływu.

- Czyli co.. nie martwisz się, że jakiś pijak zjedzie ci na twój pas i pyk... popijasz kakao z tą kreaturą? - zapytał się Anioł kiwając głową w stronę Śmierci.

- Mam wpływ na więcej rzeczy niż się wydaje... jak jadę drogą z pierwszeństwem przejazdu to nie wierzę bezmyślnie w to, że ten samochód podjeżdżający z podporządkowanej się zatrzyma. Zwalniam... Przewiduję... Oczywiście, jak mi zajedzie drogę to pewnie nie uda mi się uniknąć zderzenia, ale nie będzie ono z prędkością 100 km/h lub więcej tylko np. z 50 km/h.. wierzę, że jest różnica. Nie wyprzedzam nie będąc pewnym, że droga przede mną jest pusta, nie wchodzę w zakręty na granicy moich możliwości. Kiedy nie widzę co jest za zakrętem nie wchodzę na dużym złożeniu, zostawiam sobie asekuracyjny margines. Dużo by wymieniać. Robię co mogę żeby ci ułatwić robotę...
- Nie licząc jeżdżenia nocą z 40 stopniową gorączką...

Kiwnąłem głową i się uśmiechnąłem...
- Nie licząc... Ale przecież jestem człowiekiem. Popełniam błędy, inni też je popełniają... Reszta należy do ciebie Mik'hael... Wierzę w rachunek prawdopodobieństwa... jest pewna mała część zdarzeń na którą nie masz wpływu. Samobójca spadający ci na głowę z wieżowca, bomba wybuchająca na maratonie w Bostonie, Kierowca TIRa, który zasnął i zjechał na drugi pas. Po prostu masz pecha, Anioł Stróż zaspał, coś się stało strasznego. Amen. Nie mogę żyć w strachu przed tymi zdarzeniami.. bo... nie wychodziłbym z domu... nie mówiąc o jeżdżeniu na motocyklu. Nie możesz żyć w strachu przed... życiem...bo co to za życie... Trochę jak życie zająca pod kamieniem, który dostaje zawału na każdy szmer i ruch dookoła... Nie jestem zającem. . W dzisiejszym świecie takim bezpiecznym i upupionym, ludzie boją się wszystkiego... Ja tak nie chcę żyć, kocham oczywiście dzieci, żonę ale gdybym ze strachu przed śmiercią siedział w domu... hmm.. wydaje mi się, że w ten sposób wszyscy byśmy się nawzajem unieszczęśliwili... Pamiętam, że strach jest potrzebny ale traktuję go jak sygnał ostrzegawczy. To wszystko.. Część życia.. mobilizujący... Życie polega na przełamywaniu strachu... No i wierzę w ciebie Mik'hael.. że ogarniesz te wszystkie rzeczy na które nie mam wpływu... i wtedy się nie boję... Znajduję ten balans w przyjemności robienia rzeczy uważanej za niebezpieczną a równocześnie pamiętam o niebezpieczeństwach.. chyba...

- CHRR....CHRR... - odezwała się Śmierć, kubek kakao wypadł jej z ręki.
Zaśmiałem się. No chyba znudził go mój wykład. Nagle zabrzmiał dzwonek mojej komórki "Marsz imperium"   z Gwiezdnych Wojen. Zacząłem się rozglądać za telefonem, kiedy Śmierć obudził się wyjął swój telefon, ziewnął i odebrał... melodyjka przestała dzwonić, Śmierć chwilę wsłuchiwał się w komunikaty po drugiej stronie, pokiwał smutno głową.
- DOBRA, DOBRA, ZARAZ BĘDĘ... - spojrzał w moją stronę - SORRY SŁUŻBA NIE DRUŻBA.. OSTATNIMI CZASY CZUJĘ SIĘ TROCHĘ PRZEPRACOWANY... WY LUDZIE NIE JESTEŚCIE JEDNAK ZA MĄDRZY...
Schował telefon, wziął kosę w garść i zniknął. Został po nim tylko kubek...
- Może jednak trochę go lubię.. W końcu ma "Marsz Imperium" na komórce.. swój chłop... Co o tym myślisz Anioł?
Rozejrzałem się dookoła ale Mik'haela też już nie było. Wróciłem do oglądania youtuba.

10 komentarzy:

  1. Świetny artykuł, daje do myślenia. Podoba mi się takie podejście do życia.
    Z drobnych, kosmetycznych błędów - małe Polskie znaki. Nieco utrudnia to czytanie, zalecam więc zmianę czcionki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej późno niż wcale jak powiedziała baba spóźniając się na pociąg. Zmieniłem czcionki :)

      Usuń
  2. Bardzo ciekawy wpis, pozdrawiam serdecznie :) będe śledził :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki wielkie, teraz będę pisał relacje z wyprway do Norwegii, tak więc blog znów ożyje. W zeszłym roku akurat nie było nic większego.. dziecko.. życie... Anioł na wakacjach...

    OdpowiedzUsuń
  4. Rewelacja, jak zwykle .... :)
    Świetnie się to czyta i daje do myślenia...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawy sposób narracji i przekazywania tego, co chce się powiedzieć. Podoba mi się. Będę tutaj częściej zaglądał. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń